Heroes III – gra pełna wspomnień

Heroes III – gra pełna wspomnień.

Jaka była moja pierwsza gra z którą spędziłem ponad sto godzin? Chyba właśnie trzecia część Heroes. Wiadomo jakie były czasy, ja swoją kopię miałem przegraną od znajomego, a też nie grałem jakoś od razu po premierze, bo w pakiecie miałem też dwa dodatki. Wtedy to były zupełnie inne czasy i z kumplami nie patrzyliśmy na grafikę czy inne fajerwerki, bo zwyczajnie nasze komputery miały problem z udźwignięciem czegokolwiek co nie jest przeterminowane o trzy lata według planu wydawniczego. Zatem dziś trochę powspominam tę klasyczną część serii „Herosów Mocy i Magii”.

Z czym kojarzy mi się ta gra?

Przede wszystkim ze szkołą podstawową, spędzaniem całego dnia na boisku, a gdy zaczął padać deszcz zapraszałem kolegów na „gorące krzesła”. Dla tych, którzy nie pamiętają, to był taki multiplayer w hirołsach, tylko na jednym komputerze. Trzeba było się przesiadać po wykonaniu swojej tury. Z racji tego, że każdy z nas widział ruch kumpla, to graliśmy przeciwko komputerowi.

Ta część gry to również moje pierwsze doświadczenie z bardziej świadomym gamingiem, gdy jeden ze znajomych zaczął obliczać wyniki starć na kalkulatorze. Wiecie, wszyscy grali na oko, ten nagle zaczyna używać matematyki. W czasie grania w grę! Jak to?! Po co?! Nie za dużo masz tej matmy w szkole? Gdy jednak zobaczyliśmy jak skutecznie rozwalał kolejnych wrogów, stwierdziliśmy zgodnie z resztą ekipy, że coś musi w tym być.

I muzyka, naprawdę zapadający w pamięć soundtrack. Zwłaszcza te bębniane rytmy podczas bitew.

Ulubiony zamek

Niby wybór prosty, a jednak zwodniczy. I chyba wybrałbym jednak Nekropolię. Wiecie, mrocznie i z odpowiednim motywem muzycznym. Naprawdę miało to klimat, a chociażby taki budynek jak Całun Ciemności, który skrywał całe miasto przed wzrokiem innych graczy był wisienką na torcie. Czemu taki, a  nie inny wybór? Bo najwięcej grałem w dodatek „Shadow of Death”, w którym to głównym bohaterem kampanii był nekromanta Sandro.

NecropolisHMM3

Najlepsza jednostka i klasa postaci

I tu znów nie będę oryginalny. Bo wszystko się łączy w jedną całość. Najlepsza jednostka dla mnie to szkielety. Ha! Wydawałoby się, że te zazwyczaj najsłabsze poczwary każdego świata fantasy nie są za dobrym wyborem. Nie wtedy, gdy Twoją ulubioną klasą postaci jest Nekromanta, który po każdej walce wskrzesza X jednostek i przemienia je w szkielety właśnie. Zazwyczaj gdy grałem na dużej mapie, to grę kończyłem z około dziesięcioma tysiącami tych jednostek, a miały wtedy taką siłę, że spokojnie mogły bić się ze smokami.

Mapa na której spędziłem najwięcej czasu

Napomknąłem o mapach, na których można spędzić dużo czasu. I taką scenerią była „Huzia na wikinga”, gdzie odwzorowano kształt Europy. Ogromna przestrzeń, miejsce dla ośmiu graczy i możliwość grania w sojuszach. Kiedyś pod wpływem złożoności tego scenariusza, gdzie największe wojska były właśnie na północy, a reszta Europy próbuje się bronić, postanowiłem też zrobić własną mapę. A miała być ona odwzorowaniem niczego innego, jak Śródziemia. Siedziałem zatem z tomem Władcy Pierścieni i próbowałem skopiować mapę, ustawić odpowiednio zamki. Jednak chęć kreacji przegrała z chęcią grania w kolejne części kampanii.

Jak zapowiada się kolejna część serii?

Przed nami już siódma część cyklu. Mapa świata wypiękniała względem trójki (z 1999 roku!) przeogromnie, jest szczegółowo i w 3D. Pola bitew to już zupełnie inna bajka, jednostki nie zachowują się jak pionki wykonując zawsze te same ruchu, jest więcej animacji. Fabularnie? W Ashan wybucha wojna domowa, a głównym bohaterem jest książe Ivan, który wraz z radą podległych mu doradców chce zaprowadzić pokój. Zatem nie ma wielkiego zaskoczenia, ale scenariusz zawsze w Heroes stał na bardziej niż przyzwoitym poziomie, zatem nudzić się nie będziemy.

Z dobrych wiadomości, zapowiedziano, że w tej części nie ma już teleportacji jednostek między zamkami. Wróciły za to maszyny oblężnicze (balista z Heroes III FTW!), a także szersza lista surowców. Pisałem o oprawie graficznej, a za tą stoi Unreal Engine 3. Tak, hirołsi śmigają na tym samym silniku co popularne strzelanki. Oto jakich czasów dożyliśmy!